Tuż po długim czerwcowym weekendzie ekipa Centrum Turystyki Wodnej dowodzona przez Wojtka Skórę, wyruszyła w motorowodny rejs po północnej części szlaku Wielkich Jezior Mazurskich.
Załoga popłynęła houseboatem typu Sun Camper 35, nowością z wiosny tego roku, a rejs mógł odbyć się dzięki uprzejmości Wojtka Gila i firmy Sailor . Wyruszyli z portu armatora w Pięknej Górze, a trasa rejsu biegła przez Sztynort, Węgorzewo, i z powrotem do Pięknej Góry. Po drodze było też penetrowanie zatoczek jez. Kisajno, Pierkunowski Róg, jez. Łabap, na drugi dzień: jez. Kirsajty, Mamry, Mamerki, (Port Trygort), Węgorapa i Węgorzewo. Szlak może banalny, ale nie o krajoznawstwo w tym rejsie chodziło, a o poznanie nowej łodzi, która od tego sezonu znalazła się w ofercie armatora. Północne Mazury w początku czerwca to akwen atrakcyjny dla wodniaków; dużo wolnych miejsc w portach, czysta woda, można kąpać się bez obaw. Przystanie są odnowione i przygotowane do sezonu, a po prawdziwej nawałnicy żeglarzy podczas długiego weekendu, tuż po jego zakończeniu wiele miejsc świeciło pustkami.
Łódź to prawdziwa perełka, wygodna, obszerna, funkcjonalna, wręcz komfortowa. 7 osób mieści się na niej bez trudu i ma wciąż wiele miejsca dla siebie. Na pewno nikt nikomu nie będzie wchodził w drogę, tym bardziej, że miejsce na dziobie i ogromny taras na górnym pokładzie (flybridge) ułatwia odpoczynek i kontakt z przyrodą. Ciekawym rozwiązaniem, raczej nieczęsto spotykanym na polskich wodach, jest dodatkowa sterówka na górnym pokładzie. Sterowanie z tej wysokości dużą łodzią załoga opisywała jako interesujące doświadczenie. Jacht jest bardzo bogato wyposażony (specyfikacja na www.sailor.pl), można znaleźć na nim znacznie więcej niż w niejednym mieszkaniu żeglarza.
Aby jednak nie było tylko o zaletach, dodać trzeba łyżkę dziegciu do wielkiej beczki miodu. Najważniejszym mankamentem który został przez załogę dostrzeżony to przełożenie na kole sterowym: jacht z dużym opóźnieniem reaguje na zmianę kierunku (a steruje się wychyleniem silnika zaburtowego), co doprowadza, zwłaszcza przy bocznym wietrze, do sporego myszkowania kadłuba. Trzeba się nakręcić kołem sterowym i cały czas kontrować, aby go naprowadzić ponownie na kurs. Drugi grzech to niefortunnie zamontowany fotel sternika, nie da się go przybliżyć bliżej konsoli. Przy dużym wzroście sternik ma problem z dostaniem do manetki w jej położeniu „na przód”. To oczywiście drobiazgi łatwe do usunięcia. Ogólnie ekipa testowa wydała jednostce bardzo dobrą ocenę, nie brakowało zachwytu nad elegancją wykończenia, dostępem do wszystkich urządzeń oraz bardzo bogatym wyposażeniem.
Całość robi bardzo dobre wrażenie, przemyślane rozwiązania wewnątrz łodzi, łatwa komunikacja na pokładzie, duży i dobrze wyposażony kambuz, nie mówiąc już o takich elementach jak telewizor i radio z głośnikami w mesie i wyprowadzonymi na pokład rufowy.
Cena czarteru… No cóż, komfort musi kosztować.
Tekst dzięki uprzejmości Centrum Turystyki Wodnej PTTK
przygotował: Wojciech Skóra
Źródło